Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pixon z miasteczka Łódź Radogoszcz (łódzkie), Polsk. Mam przejechane 104791.97 kilometrów w tym 20590.67 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.12 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Pixon.bikestats.pl
Największe w Polsce forum rowerowe

...

Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu. Nawet najgorszy kolarz jest wciąź wybitnym sportowcem...

..Nadjeźdzają znienacka. Zawsze cicho, zawsze szybko. Atakują człowieka przyzwyczajonego do zwracania uwagi na odgłsy jezdni. Budzą popłoch, bo dokąd uciekać z ... chodnika.- Rowerzyści

Archiwum bloga

...

Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu. Nawet najgorszy kolarz jest wciąź wybitnym sportowcem...

..Nadjeźdzają znienacka. Zawsze cicho, zawsze szybko. Atakują człowieka przyzwyczajonego do zwracania uwagi na odgłsy jezdni. Budzą popłoch, bo dokąd uciekać z ... chodnika.- Rowerzyści
Dane wyjazdu:
423.50 km 0.00 km teren
14:53 h 28.45 km/h
Max prędkość:50.80 km/h
Temperatura:25.0
HR max:162 ( 81%)
HR avg:131 ( 66%)
Kalorie: 6857 (kcal)

Łódź - Karwia samotny wypad nad morze

Wtorek, 25 czerwca 2019 · dodano: 19.08.2019 | Komentarze 3

Wycieczka rowerem nad morze z Łodzi marzyła mi się od dłuższego czasu. Przekładałem ją tak z roku na rok, aż w pewnym momencie pogodziłem się z tym, że z racji niewielkich rocznych dystansów i ogólnie słabego przygotowania kondycyjnego, tego marzenia nigdy nie uda się spełnić.
Aż przyszedł 2019 rok i wyjazd rodziców nad morze z moją córką Marysią. Czynników przemawiających za tym, że nadszedł ten właściwy moment, by jechać było tak dużo, że nawet obawy o przygotowanie kondycyjne odeszły w niepamięć.

Jak nie teraz to kiedy, jak nie ja to kto?
Żarty na bok. Nadszedł dzień planowanego wyjazdu. Pogoda więcej niż sprzyjająca. Zapowiadała się ciepła i bezwietrzna noc. Kolejny dzień przynajmniej do 12 wiatr miał się utrzymywać z południowego-wschodu, by po południu zmienić się na bardziej porywisty z zachodu. Za dnia zapowiadał się straszny upal +30°C, dlatego z początkowej godziny wyjazdu 00:00 przesunąłem rozpoczęcie swojej szalonej przygody na 22:00. Do tego momentu miałem sporo czasu na przemyślenia, czy warto? czy dojadę? po co się tak męczyć? itp.

Finalnie wyruszam na północ, nad morze o 22 żegnany przez Magdę i machającego mi z brzucha Jaśka ;) Jadę spokojnie przez centrum Łodzi kierowany przygotowanym wcześniej śladem. O owym śladzie słów kilka. Do przygotowania trasy pomógł mi portal gpsies.com na którym mogłem wykreślić sobie kilka wariantów tras i wybrać najbardziej optymalny czyt. z górki. :)

No dobra, wyjechałem w końcu z Łodzi drogą prowadzącą na Zgierz, Ozorków, Łęczycę - starą krajową 1. Pierwsze kilometry są na prawdę spoko. Dobrej jakości pobocze, mały ruch samochodów osobowych i ciężarowych, blisko siebie położone wsie, dzięki czemu nie otacza Cię jeszcze tak bardzo wszędobylska ciemność. Niestety moja lampka Mactronic, która miała robić z nocy dzień, tak mocno wysysa prąd z baterii, że już w Ozorkowie widać wyraźny jej spadek mocy. Całe szczęście mam na zapasie baterie, a i stacje mijane po drodze też na pewno w tym temacie coś by pomogły.

Kilometry lecą powoli, za Łęczycą robi się już zupełnie ciemno. To dobry moment na przemyślenia i rozważania filozoficzne. To również fajny sposób na jechanie na tyle, na ile mówi ci twój organizm, bez patrzenia na prędkość licznikową. Na takie chwile wziąłem sobie słuchawki, jednak ostatecznie z nich nie skorzystałem. Do Włocławka ostatnie 10 kilometrów pokonuje lekko zmęczony psychicznie. To długa prosta wznosząca się i opadająca na końcu której widać światła Włocławka. Ciągle masz wrażenie, że jesteś już blisko, po czym okazuje się, że to za kolejnym pagórkiem itd. We Włocławku zatrzymuje się na pierwszym Orlenie, zamawiam kawę i spożywam przygotowaną wcześniej kanapkę.

Pozytywne myśli nastrajają mnie do dalszej jazdy. Po pierwsze do Torunia jest ok. 60 km, myślałem, że więcej, po drugie z dużym prawdopodobieństwem przekroczę Wisłę z pierwszymi promieniami słońca. Cały czas jadę starą drogą, którą jeszcze przed laty poruszały się setki samochodów. Teraz jest zupełnie opustoszała, idealna do robienia takich dystansów. Gdzieś w okolicach Ciechocinka autostrada A1 biegnie w jednej linii z drogą po której jadę. Ruch na obu jest znikomy. Zastanawiam się co Ci ludzie w samochodach myślą sobie o rowerzyście jadącym tuż obok o 3 nad ranem.

Do Torunia wjeżdżam tak jak przewidziałem z pierwszym blaskiem słońca. Centrum miasta mijam bokiem, przejeżdżam koło piekarni pierników toruńskich od której unosi się tak wspaniały zapach, że w żołądku czuję zbliżającą się potrzebę zjedzenia czegoś. Zatrzymuje się na stacji, biorę Colę pierwszą tego dna i wodę. Buła, płyny i ruszamy dalej. Ałaaa mój tyłek. Nie jest dobrze, nie jestem nawet w połowie założonego dystansu, a już mam problemy z siedzeniem. Trudno jakoś to przetrzymam. Czas wyznaczyć sobie nowy mikro cel - Świecie. Droga do niego mimo, że cały czas krajowa jest zdecydowanie gorszej jakości niż ta którą jechałem aż do tego momentu. Jest co prawda pobocze, ale jest na nim więcej dziur, ruch jakby tutaj też się zwiększył.

W Świeciu zjeżdżam z krajówki i zagłębiam się wąskimi, wiejskimi, nieuczęszczanymi drogami w Bory Tucholskie. Creme de la creme, wisienka na torcie, to esencja całej tej trasy, piękny przerywnik między kompletną nocną szarością, a czekającym na mnie już wkrótce upałem. Fantastyczne trasy wśród ogromnych połaci lasu. Coś pięknego, POLECAM!!

Powoli robi się gorąco, wyjeżdżam z pod baldachimu drzew i zmierzam do Starogardu Gdańskiego, który w mojej głowie wypada gdzieś blisko Gdańska. Nic bardziej mylnego dojeżdżam do owej miejscowości, ruch, zgiełk, upał i wiatr. Cholera już południe, jak narazie prognozy pogody sprawdzają się co do minuty. Trzysta kilometrów za mną, przede mną jeszcze 130 kilometrów. Garmin oprócz pozostałego dystansu pokazuje również ilość przewyższeń, a ta jak na 300 kilometrów w nogach jest szalenie duża - coś koło 1000 m w pionie przede mną. Rzeczywiście za Starogardem wjeżdżam na tereny na których dawno temu zagościł lodowiec. Teren jest mocno pofałdowany. Na podjazdach doskwiera palące słońce i delikatnie mówiąc zmęczenie. Częstotliwość postojów znacznie się zwiększa, ponieważ muszę jakoś się schładzać. Kilometry bardzo powoli ubywają, łapie mnie zwątpienie czy podołam na tych ostatnich stu kilometrach. Wyznaczanie mikro celi jest tutaj kluczowe, myślenie o całej drodze jest dołujące. Zastanawiam się nawet czy nie dzwonić po tatę, żeby po mnie wyjechał autem. Odpycham jednak te myśli i prę dalej, im bliżej Wejherowa tym moja pewność o powodzeniu tej szalonej wycieczki większa. 

Rzeczywiście Wejherowo jest moim punktem przegięcia kiedy na nowo wracają mi siły, a pozytywna energia rozlewająca się po moich mięśniach pcha mnie do przodu. O godzinie 16.00 wjeżdżam do Karwii, na liczniku pojawia się 423 kilometr. Po 16 godzinach od wyruszenia melduje się u celu mojej podróży, szczęśliwy, że jedno z marzeń właśnie się spełniło :)



Wyprawa nad morze - Toruń
Wyprawa nad morze - Toruń © Pixon
Wyprawa nad morze
Wyprawa nad morze © PixonWyprawa nad morze
Wyprawa nad morze © PixonWyprawa nad morze
Wyprawa nad morze © PixonWyprawa nad morze
Wyprawa nad morze © PixonWyprawa nad morze
Wyprawa nad morze © PixonWyprawa nad morze
Wyprawa nad morze © PixonWyprawa nad morze
Wyprawa nad morze © PixonWyprawa nad morze
Wyprawa nad morze © Pixon



Komentarze
inimicus
| 13:42 niedziela, 5 stycznia 2020 | linkuj Podziwiam i gratuluje :)
Pixon
| 13:09 środa, 21 sierpnia 2019 | linkuj Niesamowite! Ty masz jakiś skrypt z powiadomieniami co nowego na moim blogu? :D
Dzięki, też jestem mega szczęśliwy i już planuje kolejne wariactwa, mimo że tamtego dnia mówiłem nigdy więcej :D
tenbashi
| 18:30 poniedziałek, 19 sierpnia 2019 | linkuj Wielkie gratulacje. Super czas jak na samotną jazdę. I mówisz, że jesteś bez formy. Pixon nie pie..... Jeszcze raz graty, masz to trofeum.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa byloi
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]