Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pixon z miasteczka Łódź Radogoszcz (łódzkie), Polsk. Mam przejechane 107185.10 kilometrów w tym 20590.67 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.04 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Pixon.bikestats.pl
Największe w Polsce forum rowerowe

...

Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu. Nawet najgorszy kolarz jest wciąź wybitnym sportowcem...

..Nadjeźdzają znienacka. Zawsze cicho, zawsze szybko. Atakują człowieka przyzwyczajonego do zwracania uwagi na odgłsy jezdni. Budzą popłoch, bo dokąd uciekać z ... chodnika.- Rowerzyści

Archiwum bloga

...

Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu. Nawet najgorszy kolarz jest wciąź wybitnym sportowcem...

..Nadjeźdzają znienacka. Zawsze cicho, zawsze szybko. Atakują człowieka przyzwyczajonego do zwracania uwagi na odgłsy jezdni. Budzą popłoch, bo dokąd uciekać z ... chodnika.- Rowerzyści
Dane wyjazdu:
98.84 km 85.00 km teren
04:40 h 21.18 km/h
Max prędkość:50.00 km/h
Temperatura:18.0
HR max:198 ( 99%)
HR avg:160 ( 80%)
Kalorie: 3056 (kcal)

Mazovia MTB Łódź

Niedziela, 5 kwietnia 2009 · dodano: 07.04.2009 | Komentarze 1

Wstałem o 8.00 niewiarygodnie dobrze wypoczęty po wczorajszym dniu pracy, ruszyłem do kuchni by lepiej przyjrzeć się strawie, która zasili dzisiaj moje wojaże. Makaron już był ugotowany, jogurt leżał na swoim miejscu w lodówce. Nie zastanawiając się długo zmieszałem jedno z drugim i zacząłem konsumpcję.
Po 9.00 gotowy wyszedłem z domu i skierowałem się do biura zawodów w Arturówku. 1300 osób to nie przelewki, stąd kolejka po odbiór numerka, chipa lub opłatę za start w maratonie wystarczająco duża by spóźnić się na zdjęcia teamu. Odebrawszy wszystko i jeszcze więcej pojechałem na parking by zostawić swoje rzeczy, niestety wszyscy już pojechali na ustawianie w sektorach. Na szczęście chłopaki z Maxibike użyczyli miejsca w bagażniku u siebie, wielkie podziękowania dla nich.

Ruszyłem na parking by stanąć w swoim sektorze IV.
Godzina 11.10 wystartował pierwszy sektor. 4 minuty później również i my.

3.....2......1......Start !

Spokojnie ruszyłem, żeby nie zakończyć maratonu już na samym początku, wyjeżdżając na prostą stale przyspieszałem, aż osiągnąłem punkt gdzie dalsze napinanie się odbierało za dużo sił, a dawało za mało efektów. Wysunąłem się na czoło naszego sektora i powoli zaczynałem doganiać słabszych kolarzy z 3 sektora. Przy zjeździe do kapliczek mijałem już pierwsze osoby z sektora przede mną m.in. koleżankę z teamu Anie. Wjeżdżamy w teren i prędkość diametralnie spada, do ok. 18 km/h po tak szybkim starcie tutaj przychodzi chwila relaksu i wyciszenia :D. Wystarczy tego luzu! czas zacząć przesuwać się w stawce wyżej i wyżej, dalej i dalej i tak aż do mety. W wąwozie oznaczonym trupią czaszką, wszyscy zwalniają niemalże do 0 - w końcu niebezpieczny punkt, trzeba się sporo nakręcić kierownicą, żeby ich wszystkich powymijać. Za wąwozem zjazd do podnóża punktu widokowego przy Dobrej na który rzecz jasna trzeba podjechać. Kolejnych kilka pozycji w górę i następny zjazd, na którym ludzie zamiast odpoczywać, bo kręcenie dla niektórych to za dużo (rozumiem ich) to jeszcze hamują, to jest już nie pojęte !!! :O Tak to wyglądało mniej więcej do 50 km. Nogi podawały bardzo dobrze do tego momentu. Później było już coraz gorzej, a ostatnie podjazdy jechałem już tylko z myślą, że zaraz będzie meta i bufet. Poważnym błędem było liczenie na bidon z ekstraktem od teamu. Nie doczekałem się chociażby z racji spóźnienia. Więc cały maraton byłem zmuszony przejechać na wodzie którą dostawałem w bufetach. Nie było by źle gdyby ów woda była podawana z ustnikami, a nie odkręcona, z którą tak na dobra sprawę nie było co zrobić gdy się całej nie wypijało. Na ostatnich 15 kilometrach nachodziły mnie dreszcze a na całym ciele czułem chłód jakby ktoś włączył dookoła klimatyzację, były to już poważne oznaki odwodnienia, na domiar złego w parowach janinowskich przebiłem dwa razy w krótkich odstępach czasu przednią dętkę, naprawa zajęła mi ok. 20 minut. Poważna strata czasowa i psychiczny dołek zmniejszył skutecznie wolę walki. Ostatnie kilometry wymagające, z racji 4 ciężkich podjazdów, kto był ten wie o czym mowa. Wjazd na metę w Arturówku i ogromna ulga, że to już koniec tej drogi przez mękę.

Ostateczny wynik.
2009-04-05, Łódź
Mazovia MTB Marathon, Giga (M1)
dystans: 80 km
prędkość średnia: 21.4 km/h
czas zawodnika: 03:44:31
czas zwycięzcy open: 02:42:17
czas zwycięzcy kat.: 03:01:29
miejsce w open: 172/275
miejsce w kat.: 14/20

Chwila refleksji: Początek sezonu pierwszy maraton za nami, nabyliśmy nowego doświadczenia, rower wreszcie poczuł co to znaczy jazda na maksa. Pierwsze spotkanie z nowym teamem, z sympatycznymi i równie zakręconymi ludźmi jak ja, a po maratonie oczywiście piwo u parówy i powolny rozjazd do domów.

zdjęcie z trasy tuż przed metą nr.846



Komentarze
bikeluq
| 21:17 sobota, 11 kwietnia 2009 | linkuj W Otwocku też służymy bagażnikiem jak coś ;)
Pozdrawiam.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ystki
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]