Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pixon z miasteczka Łódź Radogoszcz (łódzkie), Polsk. Mam przejechane 107822.71 kilometrów w tym 20590.67 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.01 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Pixon.bikestats.pl
Największe w Polsce forum rowerowe

...

Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu. Nawet najgorszy kolarz jest wciąź wybitnym sportowcem...

..Nadjeźdzają znienacka. Zawsze cicho, zawsze szybko. Atakują człowieka przyzwyczajonego do zwracania uwagi na odgłsy jezdni. Budzą popłoch, bo dokąd uciekać z ... chodnika.- Rowerzyści

Archiwum bloga

...

Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu. Nawet najgorszy kolarz jest wciąź wybitnym sportowcem...

..Nadjeźdzają znienacka. Zawsze cicho, zawsze szybko. Atakują człowieka przyzwyczajonego do zwracania uwagi na odgłsy jezdni. Budzą popłoch, bo dokąd uciekać z ... chodnika.- Rowerzyści
Dane wyjazdu:
316.70 km 1.00 km teren
09:43 h 32.59 km/h
Max prędkość:67.72 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg:137 ( 68%)
Kalorie: 6395 (kcal)

Wycieczka do Warszawy - TdP dzień I

Niedziela, 1 sierpnia 2010 · dodano: 02.08.2010 | Komentarze 4

W peletonie:
bikeluq
kolarzyk
Łukasz
maniek
Kamil i ja.

Wspólnie z kasztanami punkt 10 wyruszamy w stronę Strykowa. Peleton złożony z ok. 80 kolarzy rozpędza się do ok. 50 km/h i tak utrzymuje do samej Dobrej. Następnie odbijamy na Anielin, przejazd przez tory kolejowe i zaczyna się szarpanie. W pewnym momencie odwracam się, i ze zdumieniem widzę, że jestem już na końcu stawki. Pilnuje teraz, żeby nie stracić koła i dojechać do Strykowa od którego oddzielamy się od kasztanów i jedziemy swoje, nie zapominając, że przed nami jeszcze 300 km. Za Strykowem kiedy już jedziemy sami, tempo spada i waha się w graniach 34-37 km/h. Trasa wjedzie mało uczęszczanymi drogami, przed nami delikatny odcinek górski na którym Łukasz zrywa łańcuch. Jesteśmy zmuszeni zrobić pierwszy tego dnia postój, na którym jedni zajmują się naprawą roweru, a inni wgryzają się w pierwszą tego dnia kanapkę...

... lub jedzą tajemnicze pigułki - biała - przyspieszenie, czerwona - moc, zielona - regeneracja mięśni :D

Ruszamy dalej by po kilku kilometrach tym razem za sprawą kolarzyka i jego dziurawej dętki zrobić jeszcze jeden postój.


Bez przeszkód docieramy do Sochaczewa na godzinę przed startem peletonu. Kierujemy się do spożywczego uzupełnić zapasy płynów, a następnie szukamy miejsca, gdzie można byłoby coś zjeść na ciepło.

Przed spożywczym podziwiamy piękne rowery stojące na wyciągnięcie ręki - pokusa żeby po niego sięgnąć była ogromna.


Jak już wyżej zostało wspomniane, szukamy czegoś ciepłego do jedzenia, kilometr od startu napotykamy na kuchnię wietnamską. Nie było się nad czym zastanawiać z wyborem miejsc do jedzenia, no może tylko nad wyborem dania z długiego menu, wielkiego jak pół mojej ściany w pokoju. Po 10 minutach oczekiwania dostaliśmy swoje porcję i zaczęliśmy żywą dyskusję o dzisiejszych zwycięzcach etapu. Czas szybko mijał do startu pozostały już zaledwie minuty. Zaczęliśmy wypatrywać nadciągający peleton.

Niebawem pojawił się wyjeżdżając za zakrętu, powoli zbliżał się do nas:


Kolarze w Sochaczewie zaraz po starcie honorowym i wolnym przejeździe przez miasto, ostro ruszyli na drugą rundę, na której urwała się 3 śmiałków z peletonu w tym Polak i tak zaczęli uciekać przybliżając się do Warszawy.

My również wsiedliśmy na rowery i szybkim 38-40 km/h deptaliśmy na Warszawę mając nadzieję, że uda nam się ujrzeć peleton przejeżdżający przez Błonie. Niestety zabrakło nam około 5 minut - musieliśmy pogodzić się z porażką i kręcić dalej w kierunku Warszawy. Niecałą godzinę później w stolicy, chwila zastanowienia, zerkanie na mapy i w końcu udany dojazd na trasę TdP w okolice strefy bufetowej.


Na jednej z rund rzucony przez jednego z zawodników bidon potoczył mi się pod nogi, szybkie ręce i stałem się właścicielem pamiątkowego bidonu z TdP teamu Lampre.

Na ulicach Warszawy przewaga ucieczki stopniowo malała. Chłopaki pracowali dzielnie, niestety na jednej z rund zostali wchłonięci przez pędzący peleton.



Ostatnia runda, emocje coraz większe, drużyny rozprowadzają swoich leaderów... i tragedia kilometr przed metą, nieoczekiwanie ok. 100 kolarzy znajduje się na ziemi, po tym jak jeden zahacza o barierkę.
Finisz mniej emocjonujący, kiedy ponad połowa peletonu zostaje w tyle mimo to wart obejrzenia.



Po zakończeniu wyścigu, zostajemy jeszcze na dekoracji i ruszamy powoli w długą drogę do domu. Po drodze odwiedzając jeszcze mcdonalds i tesco.


Powrót przebiega bez większych przeszkód, dobrze oświetleni, jadąc poboczem pokonujemy sprawnie kolejne kilometry. Prędkość cały czas wysoka pozwala nam pokonać drogę Warszawa - Łódź w czasie 4h. - Nieźle! :)


PS. wyżej opisywane tabletki to nic innego jak czekoladowe M&M's - lecą w kulki :D

PS. II Oto mój nowy rekord dystansu dziennego.

Dane z pulsometru
HZ 51%
FZ 37%
PZ 8%



Komentarze
Xanagaz
| 19:00 poniedziałek, 2 sierpnia 2010 | linkuj Całkiem niźle
siwy-zgr
| 07:52 poniedziałek, 2 sierpnia 2010 | linkuj No, średnia konkret... Tym oto sposobem zrobiłeś w ciągu dnia 3/4 dystansu jaki ja zrobię w sierpniu... Ehh :)
raptor
| 07:36 poniedziałek, 2 sierpnia 2010 | linkuj fajna wycieczka :) szkoda że jesteście z Łodzi bo bym z Wami pośmigał :) Pozdrower:)
Migdal
| 07:23 poniedziałek, 2 sierpnia 2010 | linkuj Fajny dystans, i jeszcze lepsza średnia ;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa zdraz
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]