Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pixon z miasteczka Łódź Radogoszcz (łódzkie), Polsk. Mam przejechane 107822.71 kilometrów w tym 20590.67 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.01 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Pixon.bikestats.pl
Największe w Polsce forum rowerowe

...

Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu. Nawet najgorszy kolarz jest wciąź wybitnym sportowcem...

..Nadjeźdzają znienacka. Zawsze cicho, zawsze szybko. Atakują człowieka przyzwyczajonego do zwracania uwagi na odgłsy jezdni. Budzą popłoch, bo dokąd uciekać z ... chodnika.- Rowerzyści

Archiwum bloga

...

Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu. Nawet najgorszy kolarz jest wciąź wybitnym sportowcem...

..Nadjeźdzają znienacka. Zawsze cicho, zawsze szybko. Atakują człowieka przyzwyczajonego do zwracania uwagi na odgłsy jezdni. Budzą popłoch, bo dokąd uciekać z ... chodnika.- Rowerzyści
Dane wyjazdu:
71.77 km 67.00 km teren
04:10 h 17.22 km/h
Max prędkość:52.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg:164 ( 82%)
Kalorie: 3900 (kcal)

ŚLR Daleszyce

Niedziela, 17 kwietnia 2011 · dodano: 19.04.2011 | Komentarze 6

Lubię maratony, gdyby nie to wczesne wstawanie...
Człowiek wstaje o 4 nad ranem by spokojnie dojechać na miejsce, załatwić wszystkie organizacyjne sprawy, przygotować rower do startu, uzupełnić energię, wetrzeć maść rozgrzewającą, lub usiąść na kiblu bez stresu, że tam już trzeba się ustawić w sektorach. Wszystko to bierze w łeb, kiedy gro osób ma to wszystko w dupie i przyjeżdżają na maraton w ostatniej chwili. Najlepiej tuż przed gwizdkiem sędziego oznajmiającego start. W efekcie pojawiają się problemy, opóźnienia... kilkuminutowe, godzinne...

...2h po planowanym starcie

O 12.45 wystartowaliśmy ze stadionu w Daleszycach. Powoli, bardzo powoli nasz peleton rozpędzał się do zawrotnych 15 km/. Wszytko to za sprawą pilota, który chyba miał problem z wrzuceniem drugiego biegu. Na asfalcie momentami niebezpiecznie za sprawą sprinterów-amatorów, którzy koniecznie chcieli być w czubie peletonu, przepychali się, hamowali, a gdy cała para z nich uszła torowali drogę lepiej wytrenowanym. Żenada... Po ok. 3 kilometrach rozbiegówki wjeżdżamy w las, w którym zostawiamy naszego pilota, który jest chyba mocno zdziwiony, że cały czas siedzimy nu na ogonie, mimo że jego prędkościomierz pokazuje magiczne 45 km/h.

Pierwsze kilometry trudne, a nawet bardzo trudne - przed nami 10 km podjazdów.



Teren lekko się wznosi, gdzieniegdzie mamy lepkie błoto, ale najgorsze są zaściełające trasę liście pod którymi kryją się kamienie, niekiedy sporych rozmiarów. To właśnie tutaj wychodzi brak jazdy na rowerze górskim w ostatnim półroczu, brakuje mi techniki, zarówno na zjazdach jak i podjazdach. Trasa omija właściwie wszystkie drogi na których położony jest asfalt, przez co nie ma zbytnio gdzie odpocząć. A sorry, zapomniałem, że to maraton - tu się nie odpoczywa. Pierwsza połowa trasy zdecydowanie mi nie przypadła do gustu. Jest męcząca, mało trudna technicznie, wymaga dobrego przygotowania kondycyjnego - co niestety u mnie leży. Po ok. 40 kilometrach, trudy trasy wszystkim dają się we znaki. Zawodnicy opadają z sił, udaje mi się kilku takich wypompowanych, z językiem wywalonym na wierzchu dogonić i wyprzedzić.
Najciekawszą częścią trasy jest rezerwat Zamczysko, trawersowanie wzdłuż zbocza, wspinanie się na szczyt, a następnie ostry zjazd, który jeszcze długo pozostanie w mojej pamięci. Tym bardziej oczy cieszył drugi bufet po tej atrakcji. Z napełnionym bidonem, bananem w kieszeni, drugim w ustach, trzecim w ręku stwierdziłem że mogę dopiero atakować ostatnie kilometry.
Po bufecie zawsze przychodzi kop energetyczny. Niestety trwa on krótko, w tym przypadku do pierwszego podjazdu o którym na punkcie żywieniowym zostałem poinformowany. Później od nowa się nie chce. Wytrwale z determinacją naciskam na pedały i pokonuje kilometr za kilometrem, które zaczynają mi się od tego momentu ciągnąć niemiłosiernie.
W końcu trasa Maser łączy się z trasą Fan i wyjeżdża na asfalt, na którym widnieje napis 3 kilometry do mety. Przed sobą widzę jeszcze 3 kolarzy, których mimo braku sił postanawiam dogonić. Ruszam za nimi w pościg. Nie ma lekko, widząc moje starania dogonienia ich, postanawiają mi uciec. Tuż przed metą wskakuje im na koło i ostatkiem sił wyprzedzam i ląduje przed ową trójką na mecie.
Heroiczny wyczyn :D


W efekcie zajmuje:
29/141 OPEN
2/7 Kategoria

Dane z pulsometru
HZ 1%
FZ 19%
PZ 79%



Komentarze
Pixon
| 13:10 środa, 4 maja 2011 | linkuj 43 minuty straty do zwycięzcy, to na prawdę przeciętny wynik ;)
karotti
| 18:02 sobota, 30 kwietnia 2011 | linkuj drugie miejsce?? Eh, czemu jestem tak daleko i nie mogę Ci osobiście pogratulować :P:P Brawo!!!
Raven
| 15:50 czwartek, 21 kwietnia 2011 | linkuj Michał (z Deca, z formy) też był i z jego relacji wywnioskowałem, że to była jakaś masakra. U Ciebie opis jakoś mniej dramatyczny. ;)
Pixon
| 22:21 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj oto ona :)

P.S Wreszcie mam trochę czasu, to nadrobię wszystkie zaległości związane z bs :)
siwy-zgr
| 11:44 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj ja też :)
karotti
| 21:17 wtorek, 19 kwietnia 2011 | linkuj czekam na dalszą część relacji!!!
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa rzyli
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]