Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pixon z miasteczka Łódź Radogoszcz (łódzkie), Polsk. Mam przejechane 105263.84 kilometrów w tym 20590.67 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.06 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Pixon.bikestats.pl
Największe w Polsce forum rowerowe

...

Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu. Nawet najgorszy kolarz jest wciąź wybitnym sportowcem...

..Nadjeźdzają znienacka. Zawsze cicho, zawsze szybko. Atakują człowieka przyzwyczajonego do zwracania uwagi na odgłsy jezdni. Budzą popłoch, bo dokąd uciekać z ... chodnika.- Rowerzyści

Archiwum bloga

...

Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu. Nawet najgorszy kolarz jest wciąź wybitnym sportowcem...

..Nadjeźdzają znienacka. Zawsze cicho, zawsze szybko. Atakują człowieka przyzwyczajonego do zwracania uwagi na odgłsy jezdni. Budzą popłoch, bo dokąd uciekać z ... chodnika.- Rowerzyści
Dane wyjazdu:
194.40 km 130.00 km teren
08:16 h 23.52 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)

Tour De Łódź 2016

Sobota, 23 lipca 2016 · dodano: 29.07.2016 | Komentarze 4

Uff udało się, głowa potrafi dużo, nogi troszkę mniej...

Zbierałem się do przejechania całości 8 lat. Długo, zdecydowanie za długo. Link do ostatniej relacji:
Tour de Łódź 2008

Patrząc na tą pierwszą próbę z 2008 mogę stwierdzić, że przygotowania fizyczne jak i psychiczne stały na dużo wyższym poziomie niż obecnie. Tym razem wstając w sobotę, miałem plan pójścia na rower, bez określonego kierunku. Spontanicznie pomyślałem o czerwonym szlaku, znalazłem ślad trasy w internecie zgrałem go do Oruxa. Zjadłem śniadanie, wyszykowałem się i zrobiła się już 10. Jeszcze się trochę pokręciłem po domu, spakowałem plecak i ostatecznie wyszedłem z domu ok. 11. Jak na 200 kilometrów w terenie to trochę późnawa godzina.

Wyszedłem z myślą odświeżenia sobie trasy i przejechania jej części, tak żeby następnym razem wstać wcześnie i zaatakować całość. Było już późno więc nikogo nie wyciągałem na rower, bo nie chciałem tracić kolejnej godziny.

Już na początku narzuciłem mocniejsze tempo. Miałem dużo nagromadzonej energii - dwa tygodnie urlopu bez roweru. Chciałem nadrobić późne wyjście z domu. Nie jest to najrozsądniejsza opcja przy tak długiej trasie o czym przekonałem później. Postanowiłem zacząć w Wiskitnie. Jest to najbliżej położony punkt trasy od mojego miejsca zamieszkania. Nie chciałem zaczynać od rogu Warszawskiej Wycieczkowej skąd tak na prawdę ten szlak się zaczyna. Szkoda mi było czasu i nadrabiania kilometrów. Nie dziś.

Z Wiskitna asfaltami dojechałem do Tuszyna. To chyba najdłuższy odcinek asfaltowy na całym szlaku. Jego oznaczenie jest słabe, w związku z tym jadę prowadzony głównie śladem wyświetlanym na ekranie telefonu. W okolicach Tuszyna jest również najgorszy fragment szlaku, tuż po przekroczeniu "gierkówki" wjeżdżamy w pole. Szlaku tutaj nie sposób odnaleźć. W środku tego gówna jest słupek a na nim wymalowane oznaczenie. Całość przejezdna słabo, przez wysokie trawy, pokrzywy, gałęzie  - koszmar. Z tego bagna wjechałem do rezerwatu Molenda, który jest absolutnym przeciwieństwem poprzedniego odcinka. Ładna, uklepana droga pożarowa kieruje mnie powoli na lasy w okolice Pabianic. Tutaj czerwony szlak niestety się trochę gubi wśród nowej zabudowy. Całe szczęście bez większych problemów wyjeżdżam z Pabianic i jadę dalej. Piękne lasy na południowy zachód od Pabianic wyprowadzają mnie na odcinek gdzie przebieg szlaku został zmieniony po tym jak otworzyli S8. Mój ślad w Oruxie jest z przed tego wydarzenia, wiec dalej jadę po oznaczeniach mając nadzieję, że PTTK przyłożył się do swojej pracy. Jest nieźle! Chociaż są może z dwa miejsca gdzie wypadałoby domalować znaczek. Po chwili wpadam na "stary" szlak. W okolicach Kolumny czyli na 60 kilometrze trasy łapie mnie pierwsze zmęczenie. Do końca zostało jeszcze sporo, robię tu pierwszy krótki postój. Węgle uzupełnione, jedziemy dalej. Zaczynam się zastanawiać, czy nie dojechać do Lutomierska i nie wrócić...

W Lutomiersku jadę dalej. Coraz bliżej lepiej znanych mi obszarów. W Aleksandrowie Łódzkim czuję się, jakbym był już w domu. To chyba przez to, że cały czas w głowie mam swoje poprzednie miejsce zamieszkania. Cisnę dalej, lasy w okolicy Rudy Bugaj dostają super Drogę Pożarową. W końcu nie ma co wojować z piachami. Jestem zmęczony, dojeżdżam do Grotnik. Szeroką drogą wydostaję się z Grotnik w kierunku Emilii. Tutaj przełom, pierwszy raz w historii jeżdżenia udaje mi się przejechać dobrze ten fragment szlaku. Dzięki prowadzeniu po śladzie jestem w stanie w końcu to zrobić, super! Następnie Rosanów, Biała i Swędów. W tym ostatnim muszę się zatrzymać w sklepie, jest to mój trzeci postój ( o jednym nie wspomniałem, był przed Aleksandrowem Łódzkim). W plecaku ląduje Cola a w ustach bułka słodka. Obok jest stacja, podjeżdża akurat ŁKA, silna pokusa kieruje moje myśli ku wygodnemu powrotowi w pociągu. Myśląc zdroworozsądkowo, 3/4 szlaku jest za mną - 130 kilometr - nie mam też żadnej książki do czytania, zanudziłbym się na śmierć w tym pociągu. Ruszam, po każdym takim postoju jedzie się lepiej, jednak szybko przychodzi zmęczenie. Pomijam mniejsze miejscowości, ponieważ przez nie kręcę już tylko głową. Byle do Łagiewnik. Ufff są!!! Teraz już nic nie może mnie zatrzymać, wiem, że już blisko :)

Niestety ostatnie kilometry są po prostu trudne. Z Łagiewnik kieruje się na Nowosolną. Dalej przez Las Wiączyń i Andrespol. Tutaj wydawało mi się, że jeszcze z 15 minut. Szlak postanawia zrobić mi psikusa i wyprowadzić mnie jeszcze kawałek na wschód w stronę Bukowca. To chyba najdalej wysunięty punkt na wschód. Teraz jeszcze kawałek na południe.
PTTK zalicza jeszcze jedną wtopę na samym końcu. Zapominają o otwartej 3 tygodnie wcześniej obwodnicy Łodzi, przez co po dojeździe do niej szlak się urywa. Trzeba szukać możliwości przeprawy. W zasięgu wzroku jest wiadukt. Jadę do niego, za nim jeszcze dosłownie ostatnie kilometry i jestem w punkcie początkowym/końcowym Wiskitnie.

Dzisiaj wracam do domu zadowolony z jazdy, ale i strasznie zmęczony.





Komentarze
Pixon
| 12:45 środa, 17 sierpnia 2016 | linkuj Oczywiście, powiadomię o takim wydarzeniu odpowiednio wcześniej. Teraz w planach Wokół Zalewu Sulejowskiego, ale to już zostało napisane na fb.
tenbashi
| 08:38 niedziela, 14 sierpnia 2016 | linkuj Gratuluję. Jak będziesz powtarzał daj znać chętnie też powtórzę.
Pixon
| 10:13 czwartek, 11 sierpnia 2016 | linkuj Tłumaczmy to w ten sposób :) Muszę się wybrać jeszcze raz, tylko już z aparatem.
Eresse
| 19:17 poniedziałek, 1 sierpnia 2016 | linkuj Niesamowity wyczyn, gratuluję! Myślę, że zmęczenie dopadło Cię tak szybko, bo jechałeś sam i nie było nikogo, kto obok znosiłby te same trudy i nie pozwolił osłabnąć! :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ruchy
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]