Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pixon z miasteczka Łódź Radogoszcz (łódzkie), Polsk. Mam przejechane 105259.76 kilometrów w tym 20590.67 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.06 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Pixon.bikestats.pl
Największe w Polsce forum rowerowe

...

Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu. Nawet najgorszy kolarz jest wciąź wybitnym sportowcem...

..Nadjeźdzają znienacka. Zawsze cicho, zawsze szybko. Atakują człowieka przyzwyczajonego do zwracania uwagi na odgłsy jezdni. Budzą popłoch, bo dokąd uciekać z ... chodnika.- Rowerzyści

Archiwum bloga

...

Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu. Nawet najgorszy kolarz jest wciąź wybitnym sportowcem...

..Nadjeźdzają znienacka. Zawsze cicho, zawsze szybko. Atakują człowieka przyzwyczajonego do zwracania uwagi na odgłsy jezdni. Budzą popłoch, bo dokąd uciekać z ... chodnika.- Rowerzyści
Dane wyjazdu:
49.70 km 0.00 km teren
01:55 h 25.93 km/h
Max prędkość:52.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)

Maraton Wokół Zalewu Sulejowskiego

Sobota, 17 września 2016 · dodano: 08.11.2016 | Komentarze 0

No i stało się. Pierwszy raz od 2 albo 3 lat ponownie stanąłem na linii startu. Uczucie świetne, do pełni szczęścia zabrakło zdrowia. Niestety dwa dni przed planowanym startem dopadła mnie grypa i dosłownie ścięła z nóg. W czwartek i w piątek czułem się fatalnie. W sobotę wstałem i gdyby nie Magdy robienie zdjęć na trasie, to pewnie bym został w łóżku. Łyknąłem na śniadanie gripex, przed startem gripex i tak ruszyłem o 10 z grupą wokół rzeczonego zalewu. Początkowo całą grupę prowadził radiowóz policji, którego oczywiście nie można było wyprzedzić.
Start na samym początku to jedna wielka nerwówka. Wszyscy chcą być pierwsi i jechać jak najbliżej czoła. Normalne jest więc przepychanie się łokciami, zajeżdżanie drogi, w związku z tymi sytuacjami trzeba mieć oczy dookoła głowy. Ponieważ przespałem moment ustawiania się zawodników na starcie, to jedyne sensowne miejsce znalazło się gdzieś tak w 3/4-tych stawki.

Żaden problem, 50 kilometrów to wystarczający dystans, żeby się nawyprzedzać lub być wyprzedzanym ;) Tak jak już wspomniałem o 10 wystartowaliśmy. Na asfaltowym zjeździe równie szybko nabraliśmy prędkości, jak mi skończyły się przełożenia. 32x11 to za mało, na asfaltowe rozbiegówki. Całe szczęście wjechaliśmy zaraz w las. Zanim to nastąpiło, udało mi się złapać czołówkę.

Zaczął się teren, zadziwiająco kręte i wąskie trasy, sporo korzeni, ciągle góra-dół wytrąciły mnie z rytmu, osłabłem, odpuściłem. Zwolniłem, dziś choroba weźmie górę nad ściganiem. Zaczęło mnie wyprzedzać kilka osób, jedną z nich był Darek Piekarski. Usiadłem mu na kole myśląc, cholera nie może być ze mną aż tak źle. Postanowiłem robić wszystko, żeby utrzymać się na kole Darka. Kiedy po chwili odpocząłem, wyprzedziłem i tym razem Darek jechał na kole. Tak się tasowaliśmy niemalże do końca maratonu.

Jechałem przez las, obserwując na równiejszych fragmentach mapę. Zbliżaliśmy się do tamy w Smardzewicach, czyli połowy maratonu. Nie zapeszając czułem się na prawdę nieźle. Ale drugie tyle przede mną i chyba więcej piasku po wschodniej części zalewu? Okazało się, że piachu nie było wbrew pozorom tak dużo, a siły jakoś się udało zachować do końca.

Gdzieś w połowie dogoniliśmy Maćka Kałużyńskiego. Jechaliśmy już w trójkę. Do naszego mini peletonu dołączył jeszcze jeden zawodnik. Cisnęliśmy przez na prawdę znakomitą krętą trasę. Od bufetu do bufetu. Niestety dwa pierwsze były w takim miejscu ulokowane, że nawet nie było możliwości z nich skorzystać. Dopiero na kolejnych coś się udało złapać.

Ostatnie kilometry to...cholera kto wymyślił ten odcinek. Jazda po wale, dziury wypełnione piachem, tarkaaa. Wyjechałem na prowadzenie, mając za sobą 3 osoby. Jadąc pierwszy, mogłem zawczasu obrać sobie możliwie najlepszą drogę i zsynchronizować z tym wszystkim rytm pedałowania. To być może uratowało mi dupę, ponieważ na mecie usłyszałem słowa uznania od zmęczonych kolegów, którzy ciągle walczyli o utrzymaniu się na kole po wjechaniu w jakąś dziurę wypełnioną sypkim piachem. Na ostatnich metrach zaatakował Maciek, który zapomniał o końcowej agrafce. Gdyby nie ona, nie zdążyłbym zareagować i pewnie z naszej grupki finiszowałby pierwszy. Ostatecznie wyszedłem z całości zwycięsko z czego się bardzo cieszę. W swojej kategorii byłem 2, a w open 15. Nie jest najgorzej, świetny dzień, szkoda tylko że Magda nie uchwyciła mnie na żadnym zdjęciu..

Zdjęcia Paweł Banaszkiewicz Mavic
Finisz Maraton Wokół Zalewu Sulejowskiego
Finisz Maraton Wokół Zalewu Sulejowskiego © Pixon
Finisz Maraton Wokół Zalewu Sulejowskiego
Finisz Maraton Wokół Zalewu Sulejowskiego © Pixon
Finisz Maraton Wokół Zalewu Sulejowskiego
Finisz Maraton Wokół Zalewu Sulejowskiego © Pixon






Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ygasn
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]