Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pixon z miasteczka Łódź Radogoszcz (łódzkie), Polsk. Mam przejechane 105237.60 kilometrów w tym 20590.67 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.09 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Pixon.bikestats.pl
Największe w Polsce forum rowerowe

...

Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu. Nawet najgorszy kolarz jest wciąź wybitnym sportowcem...

..Nadjeźdzają znienacka. Zawsze cicho, zawsze szybko. Atakują człowieka przyzwyczajonego do zwracania uwagi na odgłsy jezdni. Budzą popłoch, bo dokąd uciekać z ... chodnika.- Rowerzyści

Archiwum bloga

...

Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu. Nawet najgorszy kolarz jest wciąź wybitnym sportowcem...

..Nadjeźdzają znienacka. Zawsze cicho, zawsze szybko. Atakują człowieka przyzwyczajonego do zwracania uwagi na odgłsy jezdni. Budzą popłoch, bo dokąd uciekać z ... chodnika.- Rowerzyści
Dane wyjazdu:
288.91 km 6.00 km teren
09:55 h 29.13 km/h
Max prędkość:44.72 km/h
Temperatura:20.0
HR max:161 ( 80%)
HR avg:137 ( 68%)
Kalorie: 6855 (kcal)

Łódź - Warszawa - Łódź

Poniedziałek, 19 lipca 2010 · dodano: 19.07.2010 | Komentarze 12

Nastawiłem budzik na godzinę 7. Po dwóch próbach przedłużenia snu (tzw. tryb drzemki) otworzyłem jedno oko, by ocenić sytuację panującą na dworze. Słońca nie było widać przez gęstą zasłonę chmur. Z większą nadzieją, że dziś będzie padać i nigdzie nie pojadę zwlokłem się z łóżka i wyszedłem ocenić pogodę na zewnątrz. Okazało się, że jest 18°C, a chmury wokół stwarzały wrażenie jakby zaraz miało się rozpadać. Dla pewności sprawdziłem jeszcze pogodę w internecie dla Łodzi i dla Warszawy, na moje nieszczęście okazało się, że ma nie padać.
Z takimi informacjami nic mi nie pozostało, jak zjeść śniadanie, spakować się i ruszyć w długą drogę do Warszawy.
Z domu wyjechałem po godzinie 8. Trasę miałem sprawdzoną wcześniej na google, więc teraz pozostało mi tylko pedałować, pedałować i pedałować. Jeszcze w Łodzi na dojeździe do ulicy Strykowskiej przekombinowałem z trasą w celu szybszego dotarcia do niej, co w efekcie pogorszyło moją sytuację gdyż wylądowałem w piachu przetykanym gdzieniegdzie kamieniami. Ałłł moje nadgarstki mocno przy tym ucierpiały, całe szczęście po ok. 20 minutach takiej jazdy byłem już na Rogach, z których dostałem się do Strykowskiej. Wjeżdżając na Strykowską miałem jeszcze jeden moment zawahania: zawrócić? jechać dalej?
Ruszyłem w dalszą drogę. Przejechałem przez Stryków, następne 10 km kręcenia i byłem w Głownie, od którego wzdłuż drogi prowadziło już pobocze. Następnie przez koks town Domaniewice i niedaleko później Łowicz. Kolejne kilometry mijały powoli, trasa była znośna, monotonie podróży ubarwiały dźwięki puszczane z mp3. W Sochaczewie pojawiły się pierwsze problemy z drogą, którą jechałem - po każdym skrzyżowaniu ustawiono znak "zakaz jazdy rowerem". To niby którędy ja mam jechać do cholery? :) Za Sochaczewem niekorzystne dla mnie znaki znikają, a ja już mam ponad połowę drogi za sobą. Po każdej większej miejscowości odliczam kilometry do następnej, a w ogólnym rozrachunku wychodzi ile jeszcze mam do Warszawy. Kolejne miasto witające mnie po drodze to Błonie, stąd już tylko 30 km do celu. Ostatnią godzinę jadę bez picia - w bukłaku pusto, a sklepów po drodze brak, same stacje benzynowe. W końcu po 4h dojeżdżam na przedmieścia Warszawy i zaczynam poszukiwania punktu w którym mam odebrać koła. Po 30 minutach błądzenia znajduję miejsce, gdzie finalizuje transakcję, następnie przymocowuje koła do plecaka i zastanawiam się co dalej robić. Do centrum pozostało mi ok. 16 km, a moje chęci na zobaczenie kolumny Zygmunta z minuty na minutę były coraz mniejsze.
Ostatecznie po rachunku zysków i strat udałem się na starówkę. Po drodze napotkałem kolarza robiącego trening w Warszawie, dzięki jego życzliwości bezproblemowo znalazłem się na starym mieście i mogłem odpocząć przy butelce zimnej coli. Zrobiłem kilka zdjęć dopóki nie padły mi akumulatorki, - cholera! akurat teraz. Spakowałem bezużyteczny już aparat do plecaka, sprawdziłem przymocowanie kół i odjechałem poszukać jakiegoś tańszego sklepu. Na wyjeździe z centrum znalazłem Biedronkę, w której mogłem w końcu coś kupić do jedzenia i odnowić zapasy energii, które zdążyły już się wyczerpać po 8 godzinach od ostatniego posiłku.
Najedzony, w dobrym humorze wyjechałem w długą drogę do domu. Opuszczając Warszawę męczyła mnie świadomość, że czegoś zapomniałem. Rzeczywiście, 20 kilometrów dalej, przypomniało mi się o stemplu na potwierdzenie wizyty w Wawie ze starego miasta. Nie miałem już wystarczającej motywacji, żeby się wrócić, dlatego pognałem dalej bez ładnego stempla do książeczki PTTK. Wracałem tą samą drogą, tym razem robiąc więcej postoi: Sochaczew, Łowicz i Stryków. Z pełnym żołądkiem jechało mi się dobrze, miałem sporo energii, nawet nogi przestały boleć. Niestety na krótki czas, w Błoniach o sobie przypomniały i czułem lekki dyskomfort tym spowodowany. Nie było jednak tragedii, zważywszy, że miały już przejechane prawie 200 kilometrów z plecakiem ważącym ok. 7/8 kg. W drodze do domu, brakowało mi ewidentnie towarzystwa. Słuchaniem muzyki już wymiotowałem, szczególnie wtedy gdy po raz 10 włączał się ten sam kawałek. W Strykowie, na ostatnim postoju założyłem oświetlenie i przez Skotniki (czyli dwa mordercze po takim dystansie podjazdy) wróciłem do domu





A tak wyglądał mój dzisiejszy sprzęt, prawie 13 kg po tyłkiem i 8 kg na plecach :)



Dane z pulsometru
HZ 46%
FZ 51%
PZ 1%



Komentarze
tenbashi
| 10:52 piątek, 23 lipca 2010 | linkuj Mówiłem o swojej zielonej strzale ;)
inimicus
| 10:42 piątek, 23 lipca 2010 | linkuj Pixon, trasę znam, ale tylko do Łowicza. Do Warszawy nie przyszło by mi na myśl jechać. Po pierwsze jestem za słaby. Po drugie, gdybym się wzmocnił jakoś znak "zakaz jazdy rowerem" zniechęciłby mnie do dalszej jazdy. No i po trzecie nie dałoby rady jechać z niewygodnym balastem na plecach. Tym bardziej chylę czoła i życzę wielu tak fascynujących wycieczek.
Pixon
| 10:24 piątek, 23 lipca 2010 | linkuj jasiu32 - spokojnie niedługo wyhamuje :P

siwy-zgr - zrywaj się wcześniej z pracy na rower, zamiast siedzieć i patrzeć na panienki na monitorze :)

tenbashi - to już jest szosówka :D Kupowana z myślą o dojazdy na uczelnie :P

inimicius - trasa była ciekawa od Głowna, kiedy pojawiło się dla mnie pobocze i było aż do samej Warszawy

silenoz - faktycznie przejechałeś, dobry relaks ;]

maniek85 - tak mam w planach Ciebie objechać na maratonie

zdn - następnym razem Cię zabiorę z Anią i bzykiem w bagażniku :P
zdun | 15:48 czwartek, 22 lipca 2010 | linkuj omg..nie ma to jak sobie do wwa na wycieczke pojechac :D troche rządzisz :D
siwy-zgr
| 10:40 czwartek, 22 lipca 2010 | linkuj 150 szosą i 150 terenem :)
siwy-zgr
| 10:40 czwartek, 22 lipca 2010 | linkuj heehehe :)
maniek85
| 10:39 czwartek, 22 lipca 2010 | linkuj 24h, prawie 300, to co teraz planujesz? Jakąś 500 z drugim rowerem na plecach?:D Pozdro
silenoz
| 19:32 środa, 21 lipca 2010 | linkuj i ja z tym koksem 100 km przejechałem...allah akbar:P
inimicus
| 07:56 środa, 21 lipca 2010 | linkuj Fajna traska. Gratuluje.
tenbashi
| 06:49 środa, 21 lipca 2010 | linkuj Widzę, że trzeba szosówkę kupić lub przerobić mieszczucha. Piękny dystans. Pozdrower.
siwy-zgr
| 11:37 wtorek, 20 lipca 2010 | linkuj Jeszcze prawie 2 tygodnie do konca miesiaca, a ten ma juz 1333km... A ja sie podniecam, ze moze do tysiaka dobije... :)
jasiu32
| 22:10 poniedziałek, 19 lipca 2010 | linkuj Kurcze, ale szalejesz z tymi dystansami....;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa mojeg
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]