Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pixon z miasteczka Łódź Radogoszcz (łódzkie), Polsk. Mam przejechane 105490.78 kilometrów w tym 20590.67 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Pixon.bikestats.pl
Największe w Polsce forum rowerowe

...

Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu. Nawet najgorszy kolarz jest wciąź wybitnym sportowcem...

..Nadjeźdzają znienacka. Zawsze cicho, zawsze szybko. Atakują człowieka przyzwyczajonego do zwracania uwagi na odgłsy jezdni. Budzą popłoch, bo dokąd uciekać z ... chodnika.- Rowerzyści

Archiwum bloga

...

Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu. Nawet najgorszy kolarz jest wciąź wybitnym sportowcem...

..Nadjeźdzają znienacka. Zawsze cicho, zawsze szybko. Atakują człowieka przyzwyczajonego do zwracania uwagi na odgłsy jezdni. Budzą popłoch, bo dokąd uciekać z ... chodnika.- Rowerzyści
Dane wyjazdu:
178.00 km 12.00 km teren
06:16 h 28.40 km/h
Max prędkość:69.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg:134 ( 67%)
Kalorie: 4136 (kcal)

III dzień - morze

Niedziela, 8 sierpnia 2010 · dodano: 12.08.2010 | Komentarze 0

Po dwóch dniach zwiedzania trójmiasta, przyszedł czas na pożegnanie się z brudną zatoką Gdańską, zatłoczoną sopocką plażą i luksusami zagwarantowanymi na polu namiotowym takimi jak: ciepła woda, prysznic - dostępny o każdej porze dnia i nocy, czy w miarę blisko znajdującym się kontakcie. Postanowiliśmy przenieść się do Lubiatowo położonego nieopodal Łeby na zachód od Żarnowca. Wyruszyłem z Sopotu kierując się na północ do Gdyni. Następnie przez Rumię i Redę pojechałem do Pucka. Po drodze minąłem jedną z większych farm wiatrowych w rejonach morskich i zacząłem wspinać się na coraz to bardziej strome podjazdy. Na jednym mój sprzęt prawie wyzionął ducha, kiedy łańcuch spadł z korby i zakleszczył się w ramię. Szybki serwis i udało się wyciągnąć rower z potrzasku



Jechałem dalej na północ aż moim oczom ukazało się Władysławowo. Kurort jakich wiele na polskim wybrzeżu, dla mnie jednak szczególnie wyjątkowe miejsce. W planach była wyprawa na Hel, dlatego wiedziony drogowskazami kierowałem się tym cienkim pasem ziemi, oblewanym z obu stron przez wody zatoki i otwartego morza. Jechałem wspaniałą ścieżką rowerową miejscami mocno zatłoczoną przez turystów, jednak dość chętnie schodzącymi z drogi na widok rowerzysty. Przez 35 kilometrów podziwiałem wąski skrawek ziemi tak chętnie odwiedzany przez turystów. Mijałem Chałupy,

Jastarnię, a przed samym cyplem jeszcze Juratę. Na Helu spotkałem się z rodzicami, którzy jechali tu samochodem, by razem pozwiedzać to malownicze miejsce.

...2 godziny później
Ruszam z Helu by pokonać ten sam 35 kilometrowy odcinek i wrócić do Władysławowo. Pogoda w każdej chwili może się popsuć o czym świadczą wiszące nad moją głową chmury


Przejeżdżam przez Władysławowo i kieruję się na Rozewie (najdalej na północ wysunięty obszar lądu w Polsce), gdzie zwiedzam latarnie morską. Jest już późno, pora na kolację, dlatego w Jastrzębiej Górze zatrzymuję się na coś ciepłego - frytki, sałatka i devolay - paskudztwo. Bardziej wściekły niż najedzony, ruszam dalej w stronę Lubiatowa. W Karwi dowiaduje się o wspaniałym skrócie do Dębek... przez las.

Jest całkiem dobrze do momentu aż zaczynają się Karwieńskie Błota. Miejscowość wzięła swą nazwę od zalegającego wszędzie błota. Jest ciężko, rower szosowy nie jest przystosowany do brodzenia w błocie, przetykanym bagnem i gliną . Tracę mnóstwo czasu na przedzieranie się przez te rejony, a to przecież miał być skrót. W końcu docieram do Dębek, gdzie decyduje się na kolejny skrót. Ten okazuje się nie należeć do najgorszych, ale jest dość piaszczysty - z deszczu pod rynnę. Dojeżdżam w końcu do głównej drogi. Żeby się upewnić co do kierunku wyciągam mapę, szukam optymalnej drogi, a w między czasie rozmawiam z rodzinką. Po zakończeniu rozmowy odkładam telefon na krawężnik, chowam mapę idę za potrzebą i odjeżdżam w stronę wsi Wierzchucino. Po ok. 8 kilometrach zauważam brak telefonu i przypominam sobie miejsce gdzie go ostatni raz widziałem - krawężnik. Pędzony adrenaliną wracam na miejsce zagubionego telefonu. Jest!
Jest już dobrze po 21, pędzę w stronę pola namiotowego do którego zostało ok. 13km. Jadę już na rezerwach mocy - mam w nogach 170 km + chodzenie po Helu i ostatni 8 kilometrowy sprint po telefon.
Około 22 docieram na pole namiotowe. Biorę ręcznik, mydło i idę się kąpać z nadzieją, że nie zasnę pod prysznicem. Stając przed pomieszczeniem z natryskami, ogromne zdziwienie odmalowuje się na mojej twarzy kiedy na karteczce odczytuje informację o godzinach brania kąpieli - do 21. Zrezygnowany idę do umywalki, a tam lodowata woda. Myję się tak dokładnie jak pozwalają na to warunki. Zimna woda w połączeniu z zimnym piwem pozwala mi zasnąć jeszcze przed wsunięciem się całkowicie w śpiwór.


Dane z pulsometru
Hz 50%
Fz 36%
Pz 6%



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa konag
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]