Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pixon z miasteczka Łódź Radogoszcz (łódzkie), Polsk. Mam przejechane 105237.60 kilometrów w tym 20590.67 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.09 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Pixon.bikestats.pl
Największe w Polsce forum rowerowe

...

Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu. Nawet najgorszy kolarz jest wciąź wybitnym sportowcem...

..Nadjeźdzają znienacka. Zawsze cicho, zawsze szybko. Atakują człowieka przyzwyczajonego do zwracania uwagi na odgłsy jezdni. Budzą popłoch, bo dokąd uciekać z ... chodnika.- Rowerzyści

Archiwum bloga

...

Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu. Nawet najgorszy kolarz jest wciąź wybitnym sportowcem...

..Nadjeźdzają znienacka. Zawsze cicho, zawsze szybko. Atakują człowieka przyzwyczajonego do zwracania uwagi na odgłsy jezdni. Budzą popłoch, bo dokąd uciekać z ... chodnika.- Rowerzyści
Dane wyjazdu:
97.92 km 15.00 km teren
05:24 h 18.13 km/h
Max prędkość:42.66 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)

to konkretnie żeśmy pojechali

Niedziela, 25 września 2011 · dodano: 27.09.2011 | Komentarze 6

Zaczęło się całkiem niewinnie, od sobotniego wieczoru, kiedy to zostało rzucone hasło jedziemy na wycieczkę. W niedzielny poranek ustalono szczegóły takie jak miejsce, godzina, prowiant no i wkupne :)

Około 10.30 wyjechaliśmy z pod Universalu kierując się to na południe, to na zachód, to skręcając w prawo, to w lewo. Taka jazda bez celu. Udało nam się dojechać do naszego pierwszego punktu programu Rudzkiej Góry. Ostro pod górę, szaleńczy zjazd w dół i pierwsze problemy. Gdzie się nasza ekipa podziała... Zgubili się na rudzkiej ;]

W pełnym składzie kierujemy się na popioły, a następnie Gadką Starą wyjeżdżamy z Łodzi.

Nudnymi asfaltowymi drogami dojeżdżamy do Prawdy, w której udaje nam się znaleźć odbicie w las. Lasami tuszyńskimi? przemieszczamy się w stronę Tuszyna, gdzieniegdzie kopiąc się w piachu. Wyjeżdżamy z lasu, przecinamy gierkówkę, a następnie delikatny piaskowy podjazd wyprowadza nas na ośrodek młynek - Tuszyn, czy jakoś tak. Robimy sobie krótką przerwę, naradzając się gdzie zrobić zapasy na ognisko, dla którego wybraliśmy ostateczne miejsce STAWY W OKOLICACH ŻEREMINA :D


W Żereminie, czyli na wschód od Tuszyna, a na zachód od Czarnocina zrobiliśmy kiełbasiane zapasy. Zagłębiliśmy się w las :)

Kierowani nawigacją Raven'a zaczęliśmy powoli zbliżać się do upragnionego stawu. Początkowo szybko, później coraz wolniej i wolniej, aż się wszystko zj****o Droga którą jechaliśmy powoli zaczynała się zwężać, a na przeszkodzie stawały nam przewrócone konary. Kluczyliśmy tak wzdłuż tych przeszkód starając się jakoś przebrnąć przez to.
Wydostaliśmy się z lasu, do stawu, jakieś 500 m. Mały problem, zaczęła się łąka, trawy po pachy oraz jeżyny. Zagryźliśmy zęby, rowery pod pachę i brniemy w nieznane.


Do stawu ok. 200 m.
Wychodzimy z traw, znajdujemy się w gęstym lesie, przed nami wał, za którym prawdopodobnie znajduje się staw. Morale rosną, niestety pod nami przeszkoda, rów wypełniony wodą - zgnilizna jak się patrzy, nikt nie ma odwagi tam wejść. Morale opadają. Tłuczemy się dalej drogą wzdłuż kanału szukając możliwości przejścia.
Gdzie to przejście? O tutaj jest !

Jeden krok, drugi już prawie na miejscu

Udaje się to, Tomek przeprawia się na drugą stronę, wchodzi na nasyp...
Za nasypem "Stawu nie ma, i nie wygląda to wcale zajebiście" Wdrapujemy się na nasyp by zobaczyć o co Xanagazowi chodziło. Nasyp zarośnięty jakimiś chwastami, za którymi niewiele co widać. Nie schodzimy z niego, lecz dajemy nura w trzciny schodząc do...
wyschniętego koryta naszego stawu. Nasza cierpliwość powoli się kończy, szczególnie kiedy Mateusz informuje nas że jesteśmy w miejscu największego stawu w tutejszej okolicy. Ręce opadają kiedy dochodzimy do przeciwległego brzegu i dowiadujemy się, że jesteśmy odcięci od świata, za sprawą znacznie szerszego i prawdopodobnie głębszego rowu.

Schodzimy do koryta, objeżdżając je prawie dookoła, wszędzie widząc tylko trzciny, kopiąc się gdzieniegdzie w bagnie, i szukając wyjścia z tej beznadziejnej sytuacji.
Mijają dwie godziny chodzenia po lasach, wyschniętych korytach, przedzierania się przez trzciny i szukania cudu. W końcu decydujemy się przejść bród. Cofamy się do miejsca, w którym wydawać by się mogło jest on najwęższy i próbujemy wypchnąć pierwszego chętnego. Niestety braki w ludziach (chętnych) uniemożliwiają podjęcia desantu ludzi i sprzętu :)
Finalnie wracamy z powrotem do lasu, którym przedzieramy się gdzieś na wschód przez pokrzywy (Nogi bolą mnie do dzisiaj 30h później) Naszym oczom ukazuje się łąka, wpadamy w euforię widząc, że jest ona prawdopodobnie wykorzystywana do wypasania bydła.
Robimy przerwę, obieramy się z wszystkiego czym obleźliśmy, a było tego co nie miara. Strasznie wkurzające małe nasionka roślin przyczepiające się do nóg, włosów, ubrań etc..
Po doprowadzeniu się do używalności i staraniu opanować prób drapania się poparzonych nóg wsiadamy na rowery i...

I no właśnie jak z stąd wyjść. Zmęczeni jeździmy po polanie szukając jakiegoś przejazdu przez okalający nas rów z wodą. Trzeźwością umysłu wykazuje się Raven, który znajduje wąską kładkę prowadzącą na pole gospodarza z którego 300 m dalej widać zabudowania. Czujemy się niemal jak Bear Grills w swojej sztuce przetrwania. Po ponad dwóch godzinach tułaczki udaje nam się wrócić do cywilizacji.


W dniu dzisiejszym szerokim łukiem omijamy wszelkie drogi gruntowe, leśne i inne których pochodzenia nikt nie zna. Kierujemy się na Pałczew i dalej na północ w stronę Łodzi. W Woli Rakowej wjeżdżamy na chwilę na krajówkę, aby szybko odbić na Wiśniową Górę. Napędzani jeszcze adrenaliną jedziemy do Wiśniowej, w której rozdzielam się od chłopaków i dalej jadę do ukochanej wesprzeć ją w trudach przed egzaminem. Po drodze odwiedzam aptekę w Andrespolu kupując w niej Plusza (nawet niezły :)


Następnie spokojny powrót do domu.


Reasumując ogniska brak, wycieczka tragiczna, ale za to wspomnienia bezcenne i zapewne na długo pozostaną w mojej pamięci.

EOT



Komentarze
Pixon
| 09:39 niedziela, 2 października 2011 | linkuj Parking na ulicy Wycieczkowej klik
Pixon
| 09:24 niedziela, 2 października 2011 | linkuj Taaak, omijać to :) Chyba, że ktoś potrzebuje kuracji pokrzywowej :D
siwy-zgr
| 16:48 sobota, 1 października 2011 | linkuj Rozumiem, że track z wycieczki zamieściłeś po to żeby ewentualnie wszyscy omijali te rejony? :)))
Pixon
| 20:29 środa, 28 września 2011 | linkuj Jasne, że fajnie, bo jest co wspominać :D
Gucio112
| 15:01 środa, 28 września 2011 | linkuj Piękna przeprawa :D
Raven
| 12:45 środa, 28 września 2011 | linkuj Od razu tragiczna? Fajnie było! :D
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa empot
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]